Źródło: Wielka psia rodzina - wywiad z Izabelą Maratos — wystawczynią i hodowczynią psów rasy mioritic oraz ODIS 123rf.com
  • Zoocialowe news

Wielka psia rodzina - wywiad z Izabelą Maratos — wystawczynią i hodowczynią psów rasy mioritic oraz ODIS

Opublikowane: 18:33 Przeczytasz w: 12 min

Wywiad z Izabelą Maratos — wystawczynią i hodowczynią psów rasy mioritic oraz ODIS, właścicielką hodowli Collis Amores. Czy kiedykolwiek spotkaliście się z rasami psów, takimi jak mioritic albo ODIS? Pani Izabela Maratos, właścicielka hodowli tych niezwykłych ras, zgodziła się ona podzielić cennymi informacjami na temat tych rzadko spotykanych psiaków. Poznajcie więc owczarka rumuńskiego mioritica oraz idealnego, domowego psa z Odessy.

Spis treści

    RK. Jak zaczęła się Pani przygoda z psami?


    IM.Ta przygoda z zaczęła się dość typowo, jak u większości kynologów, albowiem miłość do psów wypiłam dosłownie z mlekiem matki. Gdy przychodziłam na świat, mój tata odbierał miot owczarków niemieckich, które zawsze były marzeniem mojej mamy. Później oprócz owczarków mieliśmy też bulteriery a przez 18 lat żył z nami jamnik. Ostatecznie jednak postanowiłam pójść swoją własną drogą i wybrałam inne rasy.


    RK. Jaki był wobec tego Pani pierwszy własny pies?


    IM. Był nim nowofundland. Na nieszczęście okazało się, że był kaleki tak jak cały jego miot. Wówczas, żeby postawić swojego ukochanego psa na nogi, zajęłam się fizjoterapią zwierząt. Obecnie jednak nie zajmuje się nią zawodowo, gdyż ostatecznie wybrałam hodowlę.


    RK. Skąd pomysł na hodowlę tak niepopularnych ras, jak mioritic i ODIS?


    IM. Faktycznie, większość osób, które spotykam, nigdy nie słyszało ani o rasie mioritic ani ODISie. Po doświadczeniach z nowofundlandami postanowiłam bowiem znaleźć duże potężne psy, które nie byłyby jeszcze zniszczone przez człowieka i stanowiły rasę zdrową i odporną. Wówczas przypomniało mi się, że na swojej pierwszej wystawie w życiu widziałam owczarki rumuńskie. I to było natychmiastowe trafienie.

    Wówczas rozpoczęło się poszukiwanie informacji na temat tej rasy i okazało się, że takich informacji praktycznie nie ma. Pozostały mi jedynie rozmowy z hodowcami. Część z nich przedstawiała mi owczarki rumuńskie jako agresywne i nienadające się do hodowli, a druga część mówiła, że jest to rasa bardzo rodzinna, podatna na naukę, zdrowa i długoletnia. Na szczęście to im zaufałam. Z czasem okazało się bowiem, że są to psy, które idealnie odpowiadają mojej naturze.

    Po pierwsze swoje psy tej rasy pojechałam do Grecji, ponieważ w Rumunii nie mogłam wówczas znaleźć żadnego miotu po przebadanych rodzicach. Na początku nie myślałam wcale o hodowli, chciałam po prostu mieć psy, z którymi będę pracować i je wystawiać. Aż w końcu poszłam tą drogą i zdecydowałam się na niepopularne nigdzie owczarki rumuńskie. Obecnie mam jedną z najbardziej utytułowanych hodowli mioriticów na świecie. Posiadam dwukrotnych Zwycięzców Świata i Zwycięzców Świata Weteranów. Z moich hodowli pochodzą też liczni zwycięzcy świata znajdujący się w innych rękach. Ponadto moje dwa pierwsze owczarki rumuńskie są pierwszymi w historii rasy międzynarodowymi championami FCI i mam też najbardziej utytułowaną na świecie sukę w tej rasie.

     

    RK. Czym się charakteryzuje rasa mioritic i do czego jest używana?

     

    IM. Owczarek rumuński do dzisiaj pracuje u boku pasterzy jako pies stróżująco obronny. Potrafi w ciężkich warunkach leżeć pomiędzy stadem owiec, broniąc ich przed wilkami rysiami czy niedźwiedziami. Są to psy bardzo nieufne względem obcych, choć ich zadaniem nie jest pogryźć intruza, tylko go przepędzić. Dlatego choć dla swojej rodziny są one wspaniałe, oddane i czułe, tak innych zawsze będą chciały przegonić. Obcy gość w domu stanowi dla mioritica pracę, ponieważ on ciągle będzie go obserwował, zastanawiając się, czy ma wkroczyć do akcji  i bronić swojej rodziny, czy też nie. Na spacerach, na neutralnym terenie owczarki rumuńskie są obojętne w stosunku do ludzi i przechodzą obok nich bez problemu, ale w domu jest inaczej.

    Oczywiście mam też takie osobniki, które bardzo lubią gości I czasami nawet sędziowie kynologiczni, głaskając je, śmieją się, że ta ich przyjacielskość nie jest zgodna z charakterem rasy.


    RK. Czy owczarki rumuńskie nadają się do innej pracy niż stróżowanie i czy lubią one sporty kynologiczne?


    IM. Psy te świetnie się sprawdzają się w pracy węchowej i bardzo chcą pracować. Mimo swoich gabarytów są bowiem one niesłychanie szybkie, ale nie wiem, czy one odnalazłyby się na przykład na zawodach z agility, bo mogłoby się okazać, że wiele rzeczy zaciekawiłoby je bardziej podczas zawodów, niż sam tor.


    RK. Co wyróżnia rasę mioritic od innych owczarków?


    IM. Są to psy bardziej spokojne i stonowane niż na przykład owczarki niemieckie. Szczekają tylko wtedy, gdy mają na co, czyli gdy zobaczą intruza. Wówczas szczekają donośnie przepędzając go. Są one przewidywalne tak jak większość owczarków, ale na tle innych ras stróżująco obronnych wyróżnia je to, że są bardzo rodzinne i wcale nie tak bardzo niezależne. Mioritic potrzebuje człowieka, on chce być z człowiekiem i pragnie z tym człowiekiem pracować. Pozostawiony sam może zacząć sprawiać problemy behawioralne i mogą się pojawić u niego nawet zachowania agresywne. Trzeba mu dostarczyć odpowiedniej ilości pracy, nawet w postaci zwykłych komend typu Siad! Zostań! Czy Waruj!

     

    Są to ponadto psy potężne. Samiec powinien mieć minimum 70 cm, a idealnie 75 cm wzrostu, a suczka 70 cm. Pod gęstym futrem wyróżnia je też bardzo atletyczna budowa, ale jest to lekka rasa. Mój największy samiec waży zaledwie 48 kg, a ma w kłębie prawie 78 cm, albowiem owczarek rumuński powinien być lekki i niesamowicie zwrotny.


    RK. Ile ma Pani mioriticów?


    IM. Obecnie mam dwanaście, choć miałam czternaście, ale dwa niestety odeszły

    RK. A jaką rasą jest dla odmiany ODIS? i cóż to za dziwny skrót?



    IM. ODIS to skrót od słów „odeskaja domasznaja idealnaja sabaka”, czyli idealny domowy pies z Odessy. Wzorem do stworzenia tej rasy był jużak, ale wyłącznie wizualnie. Rasa ta powstała z rejestrowanego świadomego połączenia maltańczyka, pudla srebrnego miniaturowego, foksteriera szorstkowłosego, a także została zmieszania z typowymi dla regionu Odessy pieskami.

    Z założenia ma on być psem typowo towarzyskim i gdy zostanie uznany przez FCI, trafi do IX grupy psów ozdobnych i do towarzystwa.

     

    Ze względu na to, że Rosja zabrała sobie wszelkie prawa do stworzenia jużaka, Ukraina, która nie miała wcześniej żadnej swojej narodowej rasy, postanowiła stworzyć małego psa, który przypominałby jużaka, ale zmieściłby się do małego ukraińskiego mieszkanka. ODIS ma tylko wyglądać jak zminiaturyzowany jużak, lecz nie ma jego ciętej natury. Jest to piesek niewielkich kilogramów, ważący do 10 kg, którego podniesiemy bez problemu na rączki. Natomiast z charakteru  ODIS to typowy sangwinik, dusza towarzystwa, piesek o takiej wesołej, dobrej energii, który będzie wspaniałym kompanem do zabaw.

     

    Rasa ta tworzy się już od przeszło 40 lat. Jej standard powstał na wzór urodzonej w 1999 roku suczce, która nazywała się FRANSHIKA  Dio Present. Jest to jedna z najlepszych hodowli w Ukrainie, z której zresztą mam wszystkie swoje ODISy. Jej właścicielka to prezes klubu rasy.

     

    ODISów nie ma jeszcze dużo. W Polsce obecnie jest ich około 70-80. Przede wszystkim występują one w Ukrainie w Polsce i Czechach a pojedyncze sztuki są w Niemczech, w Holandii i w Irlandii. Tak naprawdę ludzie zaczynają słyszeć o tej rasie dopiero od kilku lat, także nie ma ich na razie zbyt wiele. Warto wspomnieć, że dla tej rasy nie została wyłoniona żadna typowa jednostka chorobowa, i właśnie tym dobrym zdrowiem wyróżnia się ona na tle wielu innych rasowych psów.


    RK. Jak doszło do tego, że zainteresowała się Pani właśnie ODISami?


    IM. Parę lat temu pewien znajomy wstawił zdjęcia małych piesków na stronę, i gdy zainteresowałam się nimi, okazało się, że to właśnie są ODISy. Przez dwa lata zbierałam informacje na ich temat, czytałam o nich, co się tylko dało. A że nie dało się zbyt wiele, to znów pozostały mi jedynie kontakty z hodowcami. Bardzo wsparła mnie wówczas prezes klubu rasy Irina Bahariewa, I to ona właśnie przekazała mi wiele cennych i potrzebnych informacji o rasie.

     

    Z czasem podjęłam decyzję i sprowadziłam do Polski samca. Jakoś tak się składa, że zawsze mam więcej samców i reproduktorów niż suk. Po prostu preferuje samce, bo fajnie mi się je wystawia. Gdy poszukiwałam swojego pierwszego psiaka, Irina pokazała mi dwóch uroczych braci i wśród nich znajdował się mój Arno. Okazał się on strzałem w dziesiątkę i absolutnie doskonałym przedstawicielem rasy. Wkrótce został on młodzieżowym zwycięzcą Europy wśród ras nieuznanych przez FCI. Tytułów ma już bardzo dużo. Odznacza się przede wszystkim fantastycznym temperamentem, co sprawia, że sędziowie go uwielbiają. Po nim pojawiły się dwie suczki, a z czasem przyjechał do mnie jeszcze jeden samiec. I tak zaczęła się moja hodowlana przygoda właśnie z ODISami. Obecnie mam już szczeniaczki z pierwszego miotu. Mają one 8 miesięcy i od pewnego czasu cieszą one swoje nowe rodziny.


    ODIS jest psem naprawdę „do tańca i do różańca”. Jeżeli ktoś będzie chciał ćwiczyć z nim agility, ten psiak będzie to robił. W Czechach ODISki biegają rewelacyjnie po torach i świetnie się w tym odnajdują. Ale jeżeli ktoś będzie chciał po prostu oglądać z ODISem filmy na kanapie, ten pies dostosuję się i do kanapy i do filmów i przede wszystkim do swojej rodziny.

     

    Natomiast mioritic to jest zupełnie coś innego, To nie jest pies, którego zalejemy miłością i zrobimy z niego dzidziusia w futerku. Jego trzeba traktować jak psa.


    RK. Jakie psy ma jeszcze Pani oprócz ODISów i owczarków rumuńskich?


    IM. Oprócz nich mam nadal dwa nowofundlandy. To pies i suczka 11 lat i 10 lat, które świetnie się jak na tę rasę trzymają. Sprawdzają się też w roli takich wujków i cioć dla małych mioriticów i pokazują im, jak należy witać gości. Mają ogromny wpływ na ich socjalizację i wiele są im w stanie przekazać.

     

    Natomiast niedawno spełniłam swoje marzenie z młodości i w domu pojawił się basset. Moje stado zaakceptowało go już w pierwszej sekundzie i jest on taki opanowany i grzeczny, że mnie zaskakuje. Spodziewałam się psa bardzo upartego, temperamentnego, a tu trafił się fenomenalny zwierzak. I tutaj wielkie pokłony dla hodowcy. Mam też jednego kundelka z adopcji.


    RK. Czy ma Pani w planach jeszcze jakieś inne rasy?


    IM. Nie. Ja już znalazłam swoje typy. Mam owczarki rumuńskie, które są rasą mojego serca, i nie sądzę, żebym kiedykolwiek miała z nich zrezygnować. I mam też ODISy, które są taką miłą odskocznią od mioritica. Takim miłym chochlikiem, którego po prostu bierze się pod pachę i jedzie z nim gdzie chce.

    Nie zamierzam z kolei hodować bassetów. Chcę po prostu mieć samca, z którym będę sobie jeździła po wystawach. Ja zresztą na początku wcale nie myślałam o hodowli, po prostu chciałam wystawiać psy i jeździć z nimi po Europie, a zakończyło się na hodowli, czego w ogóle wcześnie nie przewidywałam.


    RK. Czy trudno być w Polsce hodowcą?


    IM. I tak, i nie. Może nawet trudniej wystawcą niż hodowcą. Jeżeli chodzi o dostęp do wiedzy koniecznej dla hodowców, to obecnie kursów, które mają za zadanie przygotować merytorycznie do zostania hodowcą, jest naprawdę dużo. Jeżeli natomiast chodzi o zdobywanie właścicieli dla swoich szczeniąt, to mnie nigdy nie było trudno. Zanim bowiem powołałam na świat pierwszy z miotów, miałam już zamówienia na wszystkie szczeniaki.

     

    Natomiast o wiele ciężej jest być wystawcą, ponieważ ilość nienawiści płynąca od współwystawców i od innych hodowców jest przerażająca. To jednak nie dotyczy w zasadzie Polski, tylko całego świata. To jest niestety typowe każdej branży. Gdy ktoś zaczyna odnosić sukcesy, od razu leje się na niego bejt. Jednak zawsze bardzo pomaga mi mój oddział Związku Kynologicznego.


    RK. Co jeszcze chciałaby Pani dodać naszym czytelnikom?


    IM. Pragnę przekazać czytelnikom, że naprawdę warto jest ufać hodowcom. Bo zarówno ja, jak i wielu innych renomowanych hodowców, staramy się włożyć w to co robimy całych siebie. Ja uważam, że jestem w stu procentach dla moich psów, bo nawet rozwód biorę w tej chwili w dużej mierze dla psów, albowiem wybrałam psy i moją hodowle ponad małżeństwo. Wkładam w te psy i szczenięta całą siebie i chciałabym, żeby wszyscy, którzy stali się ich właścicielam,i byli też się po części jedną wielką rodziną moich mioriticów i ODISów.

    Chciałbym przekazać, że zawsze mogą oni na mnie liczyć, ponieważ my hodowcy zawsze chcemy wszystkiego co najlepsze dla swoich psich dzieciaków. Pragnę więc, aby rodziny moich psów korzystały z tej wiedzy, którą zdobyłam, i którą bardzo chcę się z nimi  dzielić.

     

    Dlatego biorąc szczeniaczka z hodowli, pamiętajcie o tym, że my hodowcy chcemy zawsze jak najlepiej, zarówno dla Was, jak i dla wyhodowanych przez nas psich przyjaciół, więc ufajcie naszemu doświadczeniu.
     

     

    Rozmawiała Renata Kurcil.

    Oceń artykuł

    Ogólna ocena: 0,0 | liczba ocen: 0
    0/400

    Brak komentarzy

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza do tego artykułu.