Wywiad z Księdzem Bogdanem i Sylwią Rozenberg założycielami i instruktorami Hipoterapii Arda przeprowadzony przez Renatę Kurcil.
Spis treści
RK: Jak powstała hipoterapia i na jakich podstawach bazuje?
SR: Dla niektórych osób słowo hipoterapia może brzmieć nieco dziwnie. Gdy nasze dzieci słyszały, że idą na hipoterapię, myślały, że będą jeździć na hipopotamach.
Hipoterapia wywodzi się z nurtu zooterapii. Pojawiła się, gdy jeden z psychiatrów zaobserwował leczniczy wpływ zwierząt na osoby z problemami psychicznymi.
Koń jest bowiem zwierzęciem, który ma swój język, swoją formę komunikacji i z którym można budować relacje. Hipoterapię najpierw wypróbowano pod kątem osób z chorobami psychicznymi, a później stwierdzono, że może być ona skierowana do wszystkich. Konie są bowiem zwierzętami bardzo stadnymi i budują one relacje oraz swoją hierarchię stadną nie tylko w obrębie swojego gatunku, ale również z ludźmi. W naszym przypadku także z psami, gdyż u nas istnieje stado złożone z 3 gatunków.
RK: Kto rządzi w takim stadzie?
SR: W stadzie rządzi zawsze lider. W końskim stadzie jest to najczęściej klacz, podobnie jak u słoni. Rządzi z reguły klacz najmądrzejsza, która wie, jak się bronić przed drapieżnikami, wie, gdzie jest woda, gdzie dobra trawa, a gdzie spokojne miejsce na odpoczynek. Natomiast w stadzie mieszanym koni z ludźmi pracujemy w taki sposób, żebyśmy to my byli na pozycji lidera.
RK: Skąd wzięła się hipoterapia ARDA?
SR: Nie jest to przypadkowa nazwa. Mamy tutaj klacz o imieniu Arda i to od niej właśnie wzięła początek nasza hipoterapia.
Ks. Bogdan: Słowo Arda odnosi się też powieści “Sylmarillion” Tolkiena — pisarza, który przekładał Biblię na język baśni. To, co w Biblii zostało nazwane rajem, u Tolkiena nazywa się Ardą. Naszą hipoterapią chcemy przywrócić bowiem harmonię Ardy w sercu człowieka na płaszczyźnie fizycznej psychicznej i duchowej, idąc ślad za tym co propaguje i czego uczy JNBT — Akademia Jeździectwa Naturalnego Bez Tajemnic prowadzona przez Andrzeja Makacewicza, z której doświadczenia czerpiemy i z którą przez cały czas blisko współpracujemy.
Archiwum prywatne
RK: Czy ARDA to jest to jakiś specjalny rodzaj technik hipoterapeutycznych?
SR: Nie, nie jest to żaden specjalny rodzaj technik, ale podejście, bazujące na tym czego uczy Akademia Jeździectwa Naturalnego Bez Tajemnic oraz terapia traumy. Podstawą jest tutaj praca na relacjach.
Relacje dzieci, które przychodzą na zajęcia do Ardy są zwykle bardzo zaburzone na skutek traum rozwojowych. Dzięki relacjom z końmi uczą się one budować je od nowa.
Pierwsze nasze zajęcia są zajęciami w dużej mierze teoretycznymi. Mówimy na nich o koniach, o bezpieczeństwie i o zwyczajach, które mają konie, tak aby dzieci mogły rozpoznawać nie tylko nie to, co konie do nich mówią, ale dowiadywały się też, jak mogą one same mówić do koni, żeby być przez nie dobrze zrozumiane.
Kolejne zajęcia są już w całości z końmi — pracujemy na nich zarówno z ziemi, jak i z końskiego grzbietu.
RK: Jak się zaczęła u Państwa końska pasja?
SR: U mnie od pradziadka ułana.
Ks. Bogdan: A u mnie od dziadka kowala. Konie zawsze były gdzieś obecne w naszym życiu, a z czasem zrozumieliśmy, że chcemy mieć swoje konie, chcemy z nimi być i wraz z nimi rozwijać, a teraz dzięki koniom możemy też pomagać innym
RK: A jak doszło do powstania hipoterapii ARDA?
Ks. Bogdan Znane nam były gospodarstwa prowadzone przez trenerów jeździectwa naturalnego i wydawało się nam, że wykorzystanie ich wiedzy może okazać się skuteczne w terapii. Gdy wcieliliśmy tę wiedzę w życie, efekty przeszły nasze oczekiwania i okazały się lepsze, niż się spodziewaliśmy,
RK: Kto może wynieść najwięcej z terapii z końmi?
SR: Komunikacji z końmi uczymy przede wszystkim dzieci i młodzież, ale prowadzimy też zajęcia dla rodziców zastępczych i grup ludzi dorosłych, którzy pracują nad sobą i swoimi emocjami. Podstawowe założenie JNBT, czyli Triada Andrzeja Makacewicza — zaufanie szacunek i przywództwo, to właśnie zakres tych wartości, które możemy budować z dziećmi poprzez różne ćwiczenia.
Te dzieci nie mają często zaufania do nikogo. Muszą się go po prostu nauczyć, zarówno w stosunku do innych, do koni, jak i do siebie samych. Podobnie z szacunkiem, gdyż one często mają poczucie, że nic nie znaczą, bo nikt ich nigdy nie słuchał, ani nie brał pod uwagę ich potrzeb. Dobrze też, aby dzieci poznały przywództwo pozbawione przemocy i agresji.
Ks. Bogdan: Gdy dziecko pracuje z koniem, chcąc, by poradził on sobie z lękiem odczuwanym na dźwięk piszczącej zabawki, może dzięki niemu zobaczyć, co samemu można zrobić lękiem. Dowiaduje się, że nie trzeba przed tym lękiem wciąż uciekać, pozbawiając się jednocześnie wielu cennych rzeczy w życiu, ale że można ten lęk pokonać, tak jak ostatecznie radzi z nim sobie koń. Tego właśnie uczą nas konie.
Archiwum prywatne
RK: Jakie problemy i dysfunkcje mogą być leczone przy pomocy terapii z końmi?
SR: Najczęściej mamy do czynienia z traumą we wszystkich możliwych odmianach i płodowym zespołem alkoholowym, czyli zespołem FAS, ale także z różnymi zaburzeniami lękowymi, depresjami, zaburzeniami więzi oraz zaburzeniami psychicznymi takimi jak np. choroba dwubiegunowa. Również przychodzą do nas dzieci ze spektrum autyzmu.
Oczywiście za pomocą hipoterapii również można leczyć schorzenia fizyczne, ale hipoterapia w wykonaniu fizjoterapeutów, to zupełnie inne zagadnienie. Ja jestem psychologiem, dlatego jesteśmy nastawieni bardziej na wsparcie psychiki i tym się głównie zajmujemy.
Ks. Bogdan: Nasza terapia wspomaga również działania logopedów i ułatwia zapamiętywanie.
SR: Jedną z trudności dzieci po traumach czy po przemocy, są też niesamowite blokady w ciele. Dzieci te bardzo często nie czują całego ciała albo pewnych jego partii, szczególnie jeśli doświadczyły przemocy czy nadużycia seksualnego. Pracujemy wówczas nad tym, żeby to czucie w bezpieczny sposób przywrócić.
RK: Czy terapia wyczerpuje konie i czy nie wpływa ona w jakimś stopniu na zaburzenie ich dobrostanu?
SR: Tak, terapia jest wyczerpująca dla koni i dlatego nasze zwierzęta pracują tylko 3 dni w tygodniu, a co drugi dzień odpoczywają, czyli mają w tygodniu aż cztery dni odpoczynku. Mamy też zawsze więcej koni niż dzieci na sesji, więc niektóre z nich w tym czasie mogą się również relaksować. Zajęcia robimy zawsze na powietrzu, jeśli tylko to jest tylko możliwe ze względu na pogodę, tak, aby było to, jak najbardziej komfortowe i ciekawe dla dzieci, koni i dla nas.
Ks. Bogdan: Należy też pamiętać, że koń do swojego normalnego funkcjonowania potrzebuje ruchu. Jest on tak skonstruowany, że jego zdrowie i dobrostan od tego ruchu zależy. Koń nie może stać zbyt długo bez ruszania się, a niewielka waga takiego dziecka noszonego na jego grzbiecie w niczym mu nie szkodzi.
Regularny ruch zapewnia zwierzęciu dobre krążenie i wpływa dobrze na trawienie. Nasze konie przez tę pracę poprawiły sobie kopyta i są naprawdę zdrowsze dzięki temu właśnie, że więcej chodzą.
Staramy się też zapewnić naszym koniom jak najlepszy komfort, bo te zwierzęta podbiły mocno nasze serca i stworzyły z nami bardzo mocne więzi. Nasze serca naprawdę drżą o te konie, gdyż wiemy, że one szybciej się od nas starzeją. Więc kiedy sobie uzmysławiamy, że kiedyś nadejdzie czas rozstania z nimi, odczuwamy ogromny ból. Bardzo często nasze konie mają lepszą dietę niż my ludzie, bo niejednokrotnie bardziej myślimy o nich, niż o sobie. Praca nie wyrządza im żadnej krzywdy
SR: Aby lepiej zadbać o konie, bardzo rzadko korzystamy z siodeł. Przeważnie to jest tylko pas do hipoterapii i czaprak albo kocyk. Robimy to również po to, żeby też dać dzieciom możliwość kontaktu i wyczucia ciała konia. Pracujemy tylko na kantarach sznurkowych i na linach, bez użycia wędzideł. .
Archiwum prywatne
RK: Czy są jakieś rasy koni, które szczególnie nadają się do hipoterapii? W jakim wieku zwierzęta najlepiej sprawdzają się w tej dziedzinie?
SR: Jest u nas jeden koń gorącokrwisty. Jest to pełna krew angielska połączona z rasą małopolską. Mamy też jednego konia zimnokrwistego i dwa tinkery. Jest więc różnorodność i możliwość dostosowania wzajemnego dzieci oraz różnych koni. Są to piękne, wspaniałe i spokojne zwierzęta, z natury bardzo towarzyskie oraz ciekawskie.
Na pewno do pracy terapeutycznej nie nadają się najmłodsze konie, bo muszą mieć one już ukształtowaną masę mięśniową i stabilną psychikę. Konie, jeśli są w dobrej kondycji, mogą pracować z pewnym obciążeniem od 5 do 20-25 roku życia. Staramy się je jak najlepiej przygotować, aby praca była dla nich jak najmniej obciążająca. Z kolei dolna granica zależy od rasy, bo konie zimnokrwiste dłużej dorastają i dłużej budują kościec. Stąd, aby były dobrze ukształtowane, muszą mieć ponad 4 lata.
RK: Jak są przygotowywane konie do hipoterapii?
Ks. Bogdan: Nasze konie przygotowywaliśmy do hipoterapii sami z pomocą Akademii JNBT. To naturalne podejście do koni zawsze nas pociągało, stąd znaleźliśmy pana Andrzeja Makacewicza i jego Akademię, która nas poprowadziła, i pozwoliła korzystać z jego doświadczenia, a przez to oszczędziła nam i koniom wielu błędów.
SR: Przygotowanie konia do hipoterapii wymaga dużo habituacji na różne bodźce i do takich sesji habituowania co pewien czas wracamy, po kolei dokładając do nich coraz to nowe elementy. Wówczas konie stają się odważniejsze oraz bezpieczne dla dzieci i dla siebie nawzajem. Zawsze podczas treningu bierzemy jednak pod uwagę specyfikę konia i specyfikę jego sposobu uczenia się. Należy bowiem pamiętać, że zwierzę to nie należy do drapieżników, ale w konfrontacji z nimi pełni rolę ofiary, czyli zwierzęcia uciekającego, co rzutuje na jego specyficzny charakter.
Konie żyją nawet do 30 lat, ale powyżej 20 roku życia szykujemy je pomału na emeryturę. Wówczas należy im się łąka, słońce, przestrzeń oraz święty spokój. I oczywiście stado, bo koń najbardziej cierpi, kiedy jest wyrzucony czy wyizolowany ze stada, oraz gdy jest sam. Dlatego, jeśli ma się tylko jednego konia, trzeba mieć jeszcze inne zwierzę, które mieszka z nim w stajni, nawet jeśli to jest koza albo owca. Najlepiej oczywiście jednak, jeśli jest to drugi koń.
RK: Jakie specyficzne cechy powinien posiadać hipoterapeuta?
SR Hipoterapeuta nie pracuje sam jeden, pracujemy w zespole, więc różne cechy się dopełniają. Ale oczywiście hipoterapeuta musi mieć specyficzną wrażliwość zarówno na ludzi, jak i na zwierzęta oraz pewną ciekawość, a także gotowość do poszerzania przez cały czas swojej wiedzy. W tym zawodzie bardzo ważna jest także chęć bycia z ludźmi i cierpliwość.
Archiwum prywatne
RK: Największe sukcesy?
Ks. Bogdan: Każde nasze dziecko jest naszym największym sukcesem. Są nim wszystkie dzieci, które dzięki koniom przepracowały swoje traumy, ale także i dorośli.
SR: Naszym sukcesem jest to, że dzieci przychodzą do koni i chcą z nimi budować relacje, że mogą swoje problemy zostawić za bramą i być tu i teraz. A także to, że przełamują one swoje lęki oraz ograniczenia i że są gotowe pracować nad sobą, ciesząc się z bycia razem z końmi i innymi ludźmi.
Organizujemy im też prezenty i wysyłamy na różne obozy. Naszym sukcesem jest z pewnością także i to, że czwórka dzieci jest w szkołach związanych z końmi: weterynaryjnych czy też szkołach hodowli koni.
RK: Czy chcieliby Państwo dodać coś jeszcze na koniec?
Ks. Bogdan: Chciałbym pozdrowić wszystkich czytelników także od Księdza Kardynała Grzegorza Rysia, który uczynił mnie duszpasterzem miłośników koni i dodać, że aby odbyć terapię z koniem, niekoniecznie trzeba na niego wsiadać. Samo bycie z koniem i pójście z nim razem na łąkę jest również terapią. Wtedy nasze serca łączą się z końskimi, a nasze głowy się stykają.
Trzeba bowiem przyłożyć kiedyś swoje czoło do czoła konia i połączyć z nim myśli. I wtedy dopiero się wie, co koniarze mają w sercu
Zarówno ksiądz Bogdan jak i Pani Sylwia to ludzie wielkiego serca i to nie tylko dla koni ale przede wszystkim dla swoich podopiecznych. Wielkie dziękuję za tyle empatii, cierpliwości, miłości wkładanej w hipoterapię
Świetny wywiad :)